Pewnej niedzieli,szedł rycerz młody.
W zimowej bieli,na pierwsze gody.
Myśli i idzie,idzie i myśli.
Czy w którejś się zakochał dziewczynie?
Czy się której w śnie pięknym ziścił?
Z którą przez swe życie popłynie?
Przystanął nagle i rzekł sam do siebie.
Po co się żenić ?Jest mi jak w niebie.
Wszak jestem szlachcic,majątek mam.
Po co się żenić?Zostaję sam!
Niech los pokaże,gdzie moja droga?
Tam prosto pójdę,w imię Pana Boga.
Tak się złożyło,iż los pokazał,
karczmę najbliższą,gdzie rycerz się znalazł.
Dna kufla nie widział.
Będzie ze dwa lata,pił zdrowie wszystkich.
Grabarza,jak i kata.
Nic nie trwa wiecznie.
Majątek szlachcic sprzedał.
Wszak nikt, nikomu nie da,za darmo kromki chleba!
Skończyły się pieniądze,zaciągnął długi rycerz.
Rzekł strażnik królewski:
Na wolnym ogniu przypiec!
Przypiekli go za mocno i umarł biedaczysko.
Lecz,gdyby się ożenił..?
Czy stało by się to wszystko?
28-12-2017 10:50
Odpowiedz